
Pierwowzoru idei stowarzyszeniowej można szukać
w honorowym związku rodzinnym synów Teodora
Józefowicza Netczuka (1766-03.02.1832):
Wiktora (1786-22.07.1849), Jana (08.05.1796-po 1870) i
Ignacego (1807-16.02.1869)
Netczuków na początku XIX w. To nauczyciel cerkiewny, regent
chóru cerkiewnego i diak Teodor,
syn Józefa zapoczątkował badania historii rodziny już w XVIII w.
zbierając pamiątki i wspomnienia przodków. Jego wspomnienia
zostały przedstawione przez wnuka ks. Adolfowi Pleszczyńskiemu,
który w swoich tekach badawczych jeszcze, jako proboszcz
międzyrzecki sporządził notatkę o pochodzeniu Netczuków i
innych najstarszych rodzin z tego miasta, co zresztą opisał w swej
publikacji o parfi międzyrzeckiej z listą najstarszych rodzin miejskich
opracowaną na podstawie akt metrykalnych. Pisał także o napływie
Rusinów do dóbr za sprawą książąt Zbaraskich,
którzy ufundowali trzy cerkwie w Międzyrzecu i okolicy. Jan syn
Teodora był
twórcą pieczęci
własnościowej rodu, której elementy oparł na
starym znaku
własnościowym (Trzy róże),
przynależnym protpolastom rodu - Naczkom/Sakowiczom/Kozrowiczom po
litewskich Doliwitach oraz na elementach rycerskich - podkowie i
strzałach, które musiał wzorować na miejskich znakach cechowych
bądź na dawniejszym znaku
własnościowym
i
przekazie o pochodzeniu
rodziny. Znak trzech róż w słup nie mógł być mu znany
wówczas z literatury, gdyż wizerunku pieczęci Piotra Naczki nie
publikowano przed XX w. a jedyny egzemplarz był przywieszony do akt
unii Polski z Litwą w XV w. Zatem musiał być to własny przyrodzony znak
naszego rodu, w wariancie Doliwy znanym jedynie z pieczęci Piotra
Naczki. Więcej o znakach własnościowych przeczytać można tutaj.Ich tradycje kontynuowało następne pokolenie w osobach wsponianego Jana Wiktorowicza (02.04.1815-po 1868), Józefa Wiktorowicza Netczuka-Zielińskiego (29.07.1817-30.08.1905) oraz Mikołaja (12.12.1823-po 1870), Andrzeja (27.08.1837-po 1870) i Józefa Jana (27.02.1844-ok. 1924) Janowiczów Netczuków. Idee te zachowali również przedstawiciele kolejnego pokolenia: Dominik Janowicz (05.08.1843 -1890) i Mikołaj (01.12.1857-02.06.1925) Janowicze Wiktorowicze oraz z drugiej gałęzi Jan Mikołajowicz (25.04.1848-15.11.1924), Antoni Andrzejowicz (19.04.1858-po 1870), Franciszek (01.12.1866-04.03.1919) i Mikołaj (1879-30.08.1938) Józefowicze Janowicze, a także Łukasz Dominikowicz (15.10.1868-28.07.1939) z gałęzi Wiktora.
Józef Jan, syn Jana Teodorowicza gmińskiego miejskiego (wówczas przełożony służb porządkowych policyjno-pożarniczych) wybierany przez ogół mieszkańców, po zakończeniu nauki prawdopodobnie na poziomie elementarnym wrócił do Międzyrzeca i założył siedlisko przy ul. Narutowicza. Wcześniej znaczenie zaczęli odgrywać również Józef Netczuk, syn Wiktora, wieloletni urzędnik miejski, kasjer, pełniący okresowo przez kilka lat (1844, 1845, 1846-1849, 1851) obowiązki burmistrza Międzyrzeca, założyciel gniazda rodzinnego w dawnej siedzibie Burzyńskich przy ul. Warszawskiej. Wkrótce potem również wnuk brata - Łukasz Dominikowicz zapisze się w historii rodziny jako kontynuator urzędniczych tradycji a po nim jego córka Stanisława.
Kariera wojskowa była wtedy okazją do awansu społecznego dla linii, która wyemigrowała do Rosji, ale służba w zaborczej armii była negatywnie postrzegana przez rodzinę, dlatego też już w odrodzonej II Rzeczpospolitej kontakt z rosyjską gałęzią się urwał. Wzorce zarządzania majątkiem czerpano z majątków ziemskich przyjaciół i dalszej rodziny, a także z majoratu, w którym za sprawą męża gospodarzyła jedna z Netczukówien. Ambicjom i marzeniom tych pokoleń zawdzięczamy utrwalanie relacji rodzinnych pomiędzy licznymi wtedy rozchodzącymi się już liniami rodu. Zachowali oni dawne znaki własnościowo-rozpoznawcze: Trzy Róże na saniach Józefa Jana i Mikołaja oraz herb mieszczański w formie pieczęci. Dziś zastanawia nas jego bogata symbolika. Jest on wyrazem świadomości społecznej, zapewne też etnicznej, charakterystycznej zresztą dla tej epoki. Świadomość tę nasi pradziadowie zmaterializowali w syntetycznej postaci własnego znaku rozpoznawczego, pełnego odniesień do przeszłości i powiązań z historią zamieszkiwanego od stuleci miasta. Również w wielu historiach rodzinnych pobrzmiewały echa odległych wydarzeń, które przesądziły o obecności przodków na Podlasiu. Takie historie zachowały się w pamięci licznych rodzin mieszkańców Międzyrzecczyzny. Wszystkie historie dotyczące naszej rodziny zostały przez nas spisane.

Działalność braci Józefa Jana i Mikołaja
Janowiczów oraz
Józefa Wiktorowicza stała się
inspiracją dla jednościowych idei od początku XX w. Na prymicjach Józefa
(10.03.1898 - 22.05.1952) i
Nikodema
(27.09.1896-04.01.1965)
Netczuków w latach 1920 i
1921
spotykali się
przedstawiciele obu gałęzi. W XIX w. przedstawiciele wszystkich gałezi
wzajemnie byli świadkami na chrztach, ślubach i zgłaszali pogrzeby
krewnych z bratniej gałęzi. Wg relacji ostatni taki
zjazd miał
miejsce w 1921 r. na fali entuzjazmu po odzyskaniu przez ojczyznę
niepodległości i wygranej wojnie z bolszewikami, z której
niestety nie wszyscy krewni wrócili. Od ran poległ m.in.
Franciszek Netczuk (01.12.1866?-04.03.1919), syn Józefa
Jana,
wnuk Jana Teodorowicza.
Zjazd
z 1921 r. można uznawać za ostatni dawny duży zjad niepodzielonego, ale
już rozpraszającego się klanu,
ponieważ w ciągu następnych 20 lat większość linii wygaśnie. W tym
czasie ich przedstawiciele pracowali dla dobra lokalnej
społeczności. Byli wśród nich urzędnicy, inżynierowie, handlowcy,
strażacy, rolnicy,
mechanicy, myśliwi, fryzjerzy, księża, stolarze i przedstawiciele
innych zawodów i rzemiosł. Ksiądz
Adolf(11.12.1879-1938)
przywiózł ze sobą doświadczenia z seminarium
Zmartwychwstańców w Rzymie, gdzie został wyświęcony na księdza w
1902-1903 r. Osiadł we Lwowie. Wielu kształciło się za granicą w
Krakowie i Lwowie, a po odzyskaniu niepodległości zaangażowało się w
odbudowę kraju, zdobywało stopnie naukowe, zajmowało stanowiska
urzędnicze.Wydarzenia polityczne i religijne sprzyjały integracji dużej rodziny jako takiej, ale też i w ramach społeczności lokalnej. W dwudziestoleciu międzywojennym lub wcześniej powstał monogram rodzinny stanowiący trzon współczesnego ekslibrisuw wersji z 1999 r. Monogram ten znajdował się na zegarku kieszonkowym. Również tradycje bibliofilskie w naszej rodzinie mają korzenie w odległych czasach. Skromny zbiór książek był wspominany już w drugiej poł. XIX w. Dowodziły tego pojedyncze zachowane egzemplarze (obecnie już tylko jeden) i relacje dziadków o utraconych w pożodze wojennej książkach. Tradycje te z pewnością zapoczątkował Jan Teodorowicz Netczuk oraz jego ojciec Teodor, nauczyciel w szkole cerkiewnej w XVIII w. i na pocz. XIX, a zarazem diak i diakon. Jako diakon musiał posiadać stosowne wykształcenie, które zdobywał zapewne w Chełmie lub Brześciu. Przed nim w naszym rodzie księdzem unickim był Semen Sakowicz, zarazem proboszcz międzyrzecki unicki parafii staromiejskiej w poł. XVII w. gdy rodzina jeszcze używała dawnych nazw rodowych Sakowicz i Naczko.
W aktach metrykalnych pierwopisowych podpisywali się alfabetem łacińskim, chociaż najstarsze podpisy wskazują na większą biegłość w pisaniu cyrylicą. We wtóropisowych księgach, pomimo iż umieli pisać, zapisywano ich często jako niepiśmiennych. Kilka podpisów złożonych w pierwopisowych księgach przez Jana, Józefa czy Ignacego świadczy o tym, że nie można bezkrytycznie przyjmować zapisu metrykalnego o niepiśmienności świadków w aktach, gdyż akta te często były sporządzane po wykonaniu obrzędu przez organistów lub pomocników na podstawie kartek dostarczanych przez księży, gdy stawający i świadkowie wracali do domu, a inne obowiązki kapłana lub organisty nie pozwalały na dopełnienie podpisów od ręki. Dlatego aby nieobecnych już nie fatygować, ksiądz lub organista zapewne wpisywali, iż świadkowie pisać nie umieją, to upraszało procedurę. Czasem podpisy są również w księgach wtóropisowych (kopiach). Te same osoby niewątpliwie umieją nie tylko się podpisać, ale czytać i pisać w ogóle, co sądzić można z charakteru podpisu i innych dokumentów, które w tym czasie podpisują.
Ostatnim znakiem idei jednościowych był ślub Antoniny z Netczuków Jakubowiczowej w 1946 r. Wzięli w nim udział przedstawiciele wielu linii, a także krewni, m.in. Mankiewiczowie i Wolscy. Wiele zawdzięczamy też tradycjom przyjętym za pośrednictwem rodzin spokrewnionych, zwłaszcza zaś Mankiewiczów i Wolskich, jak również Lewandowskich, Zaniewiczów, Kieruczenków i in.

Potem
nastały trudne czasy, odżyły spory związane z
przedwojennym podziałem majątku po przedwcześnie
zmarłym Mikołaju (1879-30.08.1938) i Antoninie z
Mankiewiczów (1881-18.09.1938) Netczukach.
Pomimo
niesprzyjających warunków wciąż trwała pamięć o przodkach,
wygasłych liniach i życzliwe relacje między gałęziami. W ciągu 60 lat
Netczukowie i ich potomkowie rozpierzchli się po Polsce i świecie. Nowy
rozdział w ideach zjednoczeniowych rozpoczął się w latach 1994 i
1999-2006 r.
wraz z chęcią odtworzenia rodzinnej historii i powrotem do dawnych
znaków
własnościowych. Jak to się zaczęło, czyli nasza rodzinna przygoda z genealogią

Moja
osobista przygoda z
genealogią
zaczęła się gdy byłem jeszcze dzieckiem. Nie myślałem wtedy nawet, że
kiedyś przypadnie mi udział w jednoczeniu rodziny poprzez genealogię.
Pasja odkrywania historii
zapomnianych i
przekazywania ich przyszłym pokoleniom motywuje mnie do zajmowania się
tą dziedziną. Jest to moje ulubione zajęcie. W latach 200-2008
nawiązałem kontakt z dalszymi krewnymi. Oazało się, że poza mną
historią rodziny interesuje się wielu z nich. Pojawił się pomysł by
połączyć nasze poszukiwania i
informacje. Powstał nieformalny klub rodzinny, wkrótce potem
strona gnenealogiczna i strona klubu (2006). W latach 1991-1993, kiedy miałem 6-8 lat, moja prababcia (w linii macierzystej) Pelagia z Cżyżyków Witkowska (02.02.1897-31.01.1993), rodowita mazowszanka, zafascynowała mnie kulturą drobnej szlachty mazowieckiej. W rodzinnych stronach mojej mamy spędzałem wakacje od najmłodszych lat. Opowiadaniu rodzinnych historii sprzyjała atmosfera sielankowego Zawkrza. Pod wpływem babcinych wspomnień rodzinnych i baśniowych opowieści, napisałem dwa opowiadania: ściśle wiążące się z Karniszynem i laskiem Wysokie - Kwiat paproci (1999) do Atrium - charytatywnego tomiku twórczości uczniów SSP nr 72 we Wrocławiu oraz pracę konkursową Wrocławskiej Biblioteki Publicznej - Dziewiętnastowieczna rodzina szlachecka (1999) - opublikowaną w tomiku pod nazwą konkursu - Portret rodziny, (2000).
W 1993 roku w pięknym wieku 97 lat prababcia Pelagia zmarła. Wtedy nie zajmowałem się jeszcze genalogią, nie wiedziałem nawet, że istnieje takie słowo. Wiedziałem natomiast, że opowiadania prababci nie były zwykłymi bajkami dla dzieci, lecz opisywały prawdziwą historię jej rodziny. Poprzez te opowiadania prababcia zaszczepiła we mnie przywiązanie do przeszłości i historii oraz potrzebę zgłębiania wiedzy w tym zakresie. Za życia prababci narysowałem pierwsze drzewo genealogiczne rodzin Witkowskich i Czyżyków, które przechowuję do dziś. Nie była to już tylko rodzina prababci, ale prawdziwie moja, oswojona i uporządkowana, by łatwiej spamiętać skomplikowane relacje, liczne rodzeństwo.

Po prababci jej córka, babcia
Stanisława z
Witkowskich Puszczowa (02.11.1924-16.04.2007) kontynuowała tradycję i
to głównie
dzięki niej udało mi się odtworzyć dość rozległe drzewa rodzin
Czyżyków,
Witkowskich i Puszczów, poznałem też wielu bliższych i
dalszych
krewnych, którym mnie przedstawiła. Nie mały udział
miała
w tym również moja mama Henryka z
Puszczów
Netczukowa (ur. 1947). Będąc nastolatkiem, zacząłęm zbierać wśród rodziny informacje o dziadkach, pradziadkach, dalszych przodkach i miejscach, z których pochodzili. Spisywałem różne przekazy ustne. Okazało się, że genealogią zajmował się w młodości również mój tata Tadeusz (ur. 1944), a wcześniej jego mama Gabryela z Wolskich Netczukowa (28.12.1920-03.10.1987). Dowiedziałem się, że był to element tradycji rodzinnej. Podobnie jak ja, mój papa uległ w dzieciństwie urokowi historii rodzinnych, które opowiadali mu Tomasz (1885-18.03.1960) i Edward (1883-25.10.1959) Wolscy - jego dziadek i wuj. Wszystkie informacje genealogiczne dotyczące skoligaconych rodzin Netczuków, Wolskich i Mankiewiczów, uzupełnione przez zaprzyjaźnionego z babcią Gabryelą kościelnego były spisane w jednym zeszycie. Była to swego rodzaju kronika rodzinna przekazana nam w spadku po Wolskich uzupełniona wiedzą z ówczesnych źródeł (wiele z nich zginęło podczas wojny). Była tam kompletna genealogia Netczuków spisana z ksiąg metrykalnych, zapewne od 1688 r., genealogia Wolskich, Nestoruków i Mankiewiczów, były wzmianki o działalności krewnych w międzyrzeckim Bractwie Różańcowym, założonym w 1614 r. Były też przepisy kulinarne, wiersze i erotyki Fredry. Niestety Kronika Wolskich przepadła w latach 60. XX w. Zeszyt fascynował mojego tatę, który robił z niej różne odpisy. Powstał w ten sposób drugi zeszyt, głównie z genealogią Netczuków. Historia tych notatek przytoczona jest w dziale Historia rodu pod tytułem "Historia notatek genealogicznych - dramat w trzech aktach".

W roku 2000 zajmowałem się genealogią rezem z
moimi
rodzicami w uporządkowany sposób w tzw. "Dziale genealogii
rodu
Netczuków i rodzin
spokrewnionych". Tworząc tę strukturę w obrębie naszego szczątkowego
rodzinego fideikomisu liczyliśmy na to, że będzie bazą do
stworzenia nieformalnego klubu rodzinnego,
który skupiłby sympatyków historii i genealogii.
W tym
czasie rozbudowywaliśmy tablice genealogiczne Wolskich,
Mankiewiczów,
Puszczów, Czyżyków i Witkowskich o kolejne boczne
linie.
Drzewka
liczyły 7 pokoleń, ok. 900 osób i sięgały pierwszej połowy
XIX w. Od
początku dokumentowaliśmy nasze poszukiwania, dzięki temu mogła powstać
ta strona. Założenie działu genealogii przyczyniło się do czytelnego
wydzielenia z innych pamiątek materiałów genealogicznych.
Powstał w ten sposób
wyodrębniony
z rodzinnego archiwum spory zbiór notatek
genealogicznych - obecnie podstawa archiwum genealogicznego. Od tego czasu ożywiła się świadomość genealogiczna Netczuków. Do tej wspaniałej zabawy integracyjnej przyłączyli się bliżsi i dalsi kuzyni oraz krewni. Nawiązaliśmy kontakty i ożywiliśmy relacje z gałęzią klanu z ul. Warszawskiej. Okazało się, że ze stryjem (w zasadzie kuzynem) Alfredem Netczukiem (ur. 1934), dzielę genealogiczną pasję. Mimo różnicy wieku nawiązaliśmy serdeczną znajomość, wymieniliśmy się bogatymi owocami naszej genealogicznej pracy i ożywiliśmy kontakty naszych rodzin. W 2006 roku pierwszy raz od kilkudziesięciu lat udało się spontanicznie zebrać na wspólnym małym zjeździe młodych i starszych przedstawicieli prawie połowy polskich linii Netczuków. Odwiedziliśmy wielu krewnych i seniorów. Dodatkowo zebraliśmy dużo wspomnień, zdjęć i pamiątek. Obecnie wspólnie opiekujemy się genealogią rodu. Choć w 2014 r. Alfred odszedł do wieczności pozostała jego spuścizna, genealogia gałęzi z ul. Warszawskiej, jej tradycje, wspomnienia i co najważniejsze nawiązane relacje między dwiema gałęziami tego samego rodu. Odkrywamy nowe relacje łączące nasze gałęzie w przeszłości, szukamy kontaktu z odległymi krewnymi na wschodzie i zachodzie. Zachowujemy wspomnienia dla przyszłych pokoleń. W ten oto sposób doszliśmy do obecnego miejsca na tej stronie, gdzie pragniemy zaprezentować rodzinie, krewnym i gościom to nasze pokoleniowe dzieło. Droga ta była bardzo długa i nie pozbawiona rozczarowań. To dzięki wysiłkowi pokoleń możemy dziś w tej otwartej, dogodnej dla wszystkich formie przekazać naszą historię krewnym w najodleglejsze zakątki świata.

Wkrótce po zjeździe w 2006 r.
powstało forum
internetowe
z
pierwszą wersją strony. W latach 2006-2009
udało się
zbudować prototypową genealogiczną stronę internetową. Wystąpiła ona w
kilu różnych odsłonach. Było to duże wyzwanie i zarazem
eksperyment webasterski. Należało uporządkować ogrom (jak się
wówczas wydawało) informacji i w
przyjazny sposób przedstawić w Internecie. O ile udało
się w 2007
roku
stworzyć pewien schemat podziału tematycznego informacji i
charakterystyczną szatę graficzną, o tyle techniczne
aspekty
aktualizacji tej strony przerosły nasze możliwości czasowe i kadrowe.
Dlatego stara strona nie została w pełni ukończona, a w roku 2009
przestaliśmy ją aktualizować. W latach 2009-2011 intensywnie
opracowywaliśmy zebrane informacje z zamiarem ich opublikowania na
stronach nowego portalu, który z założenia miał być łatwy w
aktualizacji i wprowadzaniu zmian. W tym celu założyliśmy nowy serwer,
dostosowaliśmy do naszych potrzeb schemat wizualny na bazie gotowych i
funkcjonalnych templatek. W przyszłości planujemy także przerobić tę
stronę w oparciu o dobry system zarządzania
treścią. Obecnie też tempo aktualizacji i uzupełniania
strony jest różne i przegrywa często z opracowywaniem nowych
i
starych materiałów, jak również z czasochłonnymi
kwerendami archiwalnymi i prozaicznym życiem i pracą
autorów, za
co bardzo przepraszamy. Wierzymy jednak, że z pomocą krewnych uda się w
niedalekiej przyszłości doprowadzić ten projekt do końca. Strona
przestała być aktualizowana regularnie na przełomie 2015 i 2016 r.
Przez kilka lat nowości genealogiczne były wysyłane w formie
newslettera. Od lutego 2022 r. uruchomiliśmy grupę Klubu na Facebooku,
gdzie regularnie publikujemy wyniki badań na temat naszej rodziny. W poszukiwaniach zaszliśmy bardzo daleko do XVI w. do Naczków/Saków - litewskich Doliwitów i ich bocznej gałęzi Kozarów, którzy poprzez Wołyń dotarli na Podlasie i do Międzyrzeca, a atkże na Bracławszczyznę. Nais przodkowie dzierżawili grunty bojarskie w dobrach woźnickich koło Huszlewa w II poł. XVI w., władali terenami dzisiejszych wsi Szachy i Dołha wespół z Bohowitynowiczami w dobrach bialskich Iliniczów w I i II poł XVI w., skąd zaczęli napływać do Międzyrzeca (ok. 1545 r.) po objęciu go przez Stefana Zbaraskiego. Wcześniej w k. XV i na pocz. XVI w. dzierżyli Lisiczyńce i Koziary we włości nowozbaraskiej niedaleko Toków i Ożhowiec, skąd rozeszli się po Ukrainie. Pochodzić mieli z Litwy z rodu Piotra Naczki, a ten z kolei mógł być potomkiem Ginwiłowiczów/Saków i Giedrojciów.
W ramach powstałego nieformalnego klubu prowadzimy rozległe poszukiwania genealogiczne. Każdy może dołożyć się przesyłając teksty, zapiski i relacje swoich dziadków, udostępniając pamiątki. My wszyscy zarówno ujawnieni w klubie jak i pozostali krewni wspólnie tworzymy historię naszego klanu. Ja z wielką Waszą pomocą zbieram tylko okruchy wspomnień, za co bardzo Wam wszystkim dziękuję.
Łukasz K. Netczuk
4 maja 2006 - 24 sierpnia 2008 - 20 lipca 2011 - 28 listopada 2012 - 28 stycznia 2013 - 31 grudnia 2013 - 22 maja 2024 r.